Wtorek, 21 pazdziernika 2025, Imieniny: Celiny, Hilarego, Janusza Sprawdź swoją pocztę » 
Login:  
MENU GŁÓWNE
Najważniejsze
  • O klubie Calibra Group
  • Historia i modele calibry
  • Forum dyskusyjne
  • Galerie zdjęć
  • Dział techniczny
  • Dział tuningowy
  • Lista klubowiczów
  • Spotkania klubowe
  • Download
  • Katalog stron www
  • Firmy patronackie
  • Archiwum wiadomości
  • Czat CG (Ilość osób: 0)

Dla klubowiczów dostep zablokowany

Zawsze pod ręką
  • Regulamin klubu i statut
  • Umowa kupna - sprzedaży
  • Kultowe coupé (89-97)
  • Test na prawo jazdy

Najnowsze testy
  • Calibra 16V 100.000 km
  • Calibra Turbo 100.000 km
  • Calibra V6 vs Calibra Turbo

SZYBKI KONTAKT
Jeśli masz propozycje, uwagi lub komentarze odnośnie serwisu to nie wahaj się napisać do nas!

info@calibragroup.pl

Na pewno będą to dla nas cenne informacje.

REKLAMA
reklama
Brak bannerów!

SPOTKANIA KLUBOWE
Relacja VII zlotu CG w Kretowinach, 17-19 września 2004

Jak mawiali Chińczycy nigdy nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. I słusznie, gdyż rzeka płynie i ciągle się zmienia. Nasz VII oficjalny zlot CG ponownie odbył się w tym samym miejscu, co w lipcu ubiegłego roku, czyli nad jeziorem Narie w Kretowinach. Jezioro nie rzeka, ale spotkanie było inne niż poprzednie "Kretowiny". Jednak na pewno równie udane.

Wrześniowy zlot rodził się raczej w bólach. Trudno było ustalić termin, który by wszystkich zadowolił. To samo dotyczyło miejsca. Jest nas coraz więcej, a dla wielu osób koniec września to początek roku akademickiego i coraz trudniej o jednomyślność. Dorocia i Adach zaproponowali Kretowiny. Powiedzieliśmy "tak" i pojechaliśmy.

Program zakładał mało wspólnych przejazdów, ale za to wiele konkursów. Pierwszy, zupełnie nieformalny, odbył się w piątek wieczorem. Ci, którzy dojechali wcześniej zastawiali stół butelkami, które początkowo były pełne, a potem coraz bardziej puste. Ci, którzy przyjechali na końcu musieli nadrobić zaległości. Chyba wiecie, jaka to była konkurencja... Rano stół był zastawiony.

W połowie wieczoru zjawiły się dwa nieznane stwory: dwa metry wzrostu, białe kombinezony ochronne, gaśnice w rękach (to już chyba standardowy element zlotów, nie tylko CG :) ), ochraniacze na nogach, a na plecach napis "Calibra Group". Przez chwilę wszystko było białe, potem "strażnicy" sami się zneutralizowali. Nadal nie wiemy kim byli. Pozostał po nich wózek z supermarketu i jasna peruka. Nocne Calibrowiczów rozmowy trwały prawie do trzeciej rano.

W sobotę powitała nas piękna jesienna pogoda. Nad jeziorem panowała kompletna cisza, wiedzieliśmy, że jesteśmy na Mazurach. Po śniadaniu rozłożyliśmy się na trawie, ale długo to nie trwało, gdyż Prezes przeforsował rozpoczęcie konkursów. Pierwszym było ciągnięcie Calibry na linie na odcinku ok. 50 metrów (trochę pod górkę po ubitym piasku). Calibra (z Wachaczem na pokładzie) ważyła ok. 1,3 tony, więc było co ciągnąć. Wyniki były różne, ale najważniejsza była dobra zabawa, gdyż śmiechu było przy tym całkiem sporo. Dziewczyny cały czas kibicowały i zachęcały do wysiłku, ale Calibry ciągnąć nie chciały... Zaraz potem przeprowadziliśmy konkurs w rzucie oponą. Zdaje się, że wygrali ci sami siłacze, co w poprzedniej konkurencji. Poleżeliśmy trochę na słońcu i poszliśmy pograć w koszykówkę (to znaczy poszliśmy wszyscy, a grali tylko najbardziej zmotywowani...).

Po południu pojechaliśmy do Morąga na obiad. Była to okazja do przejazdu w zwartym szyku. Kilkanaście kilometrów to niewiele, ale za to było sporo zakrętów i zrobiliśmy mały objazd po mieście. Zaparkowaliśmy w dwóch rzędach pod kasynem wojskowym i już po chwili mieliśmy spore grono widzów. Po Morągu chyba rozeszła się wiadomość o naszym przyjeździe, gdyż co chwile podjeżdżały samochody z piskiem opon (w tym policja polonezem oraz pięciu osobników w dużym fiacie - ci ostatni dostali od nas wielkie brawa). My w tym czasie mogliśmy zamówić i zjeść obiad. Posiłek był smaczny, podany przez miłą obsługę. W lokalu panował przyjemny półmrok, była okazja do dłuższych do rozmów przy stole. Potem zrobiliśmy zakupy z myślą o wieczornym ognisku i wróciliśmy nad jezioro.

Wjeżdżając na teren ośrodka ustawiliśmy samochody na polanie do wspólnego pamiątkowego zdjęcia. W dalszej części dnia był czas wolny, który jak zawsze skończył się dyskusjami o naszych Calibrach i o innych samochodach. Niektóre maski poszły w górę i DRL miał okazję podłączyć do kilku silników laptopa z programem diagnostycznym. Posłuchaliśmy muzyki, porozmawialiśmy. Zrobiło się ciemno, więc poszliśmy na ognisko zorganizowane przez restauratorów z ośrodka. Każdy dostał porcję bigosu i mógł napić się piwa z beczki (nic za darmo, to wiadomo). Ognisko było na dole przy samym jeziorze, więc wiał zimny wiatr, a z brzozowego drewna leciało sporo dymu. Po pewnym czasie prawie wszyscy siedzieliśmy przy ognisku (oprócz pewnej rekonwalescentki, która cały dzień spędziła w domku...). Czas mijał nam przy piwie na smażeniu kiełbasek i opowiadaniu dowcipów, ale naprawdę rozgrzaliśmy się przy drugiej części konkursów. Panie piły piwo z butelki ze smoczkiem (nie do opisania), a panowie piwo z butelki słomką (konkurencja zakończona błyskawicznie). Najważniejsze było jednak rzucanie wałem korbowym, który kilka tygodni wcześniej zrobił dziurę w silniku V3Wi'ego (kilkanaście kilogramów wagi). Zajęło nam to prawie godzinę, każdy rzucał dwa razy, również wszystkie dziewczyny stawiły się do konkursu (niektóre dobrowolnie). Wyniki mieściły się w przedziale od 0,80 m do 5,60 m. Zabawa była wyśmienita, zapomnieliśmy nawet o zimnym wietrze. Przy ognisku zostaliśmy mniej więcej do północy, po czym wróciliśmy do naszych domków z ciepłą wodą (i TV). Kierownictwo ośrodka było zachwycone sposobem, w jaki bawił się nasz klub. Podobno dawno nie widzieli tak zgranej grupy...

Niedziela była ostatnim dniem zlotu. Ponownie świeciło słońce, niebo było bezchmurne. Powoli zjedliśmy śniadanie i zalegliśmy na słońcu. Trudno to inaczej określić. Wzięliśmy koce i usiedliśmy przed domkami. Leżeliśmy sobie, rozmawialiśmy, łapaliśmy ostatnie słoneczne ciepełko. Takie beztroskie wspólne "nicrobienie" po prostu świadczy, że dobrze się znamy i dobrze się czujemy we własnym gronie. Potem przenieśliśmy się na przystań, ale nikt nie zdecydował się na wypożyczenie łódki. Na deskach też spędziliśmy chwilę i przeszliśmy na kolejny pomost, gdzie Shark wykąpał się w wodzie, a reszta osób przezornie pozostała na trawie.

Wracając przechodziliśmy obok domków, w których mieszkaliśmy rok temu, co wywołało falę wspomnień. Część osób w tym roku nie przyjechała, za to zjawiło się wiele nowych osób (serdecznie witamy!!!). Nasz klub zmienia się i od nas zależy sposób w jaki będzie dalej się rozwijał. Mamy nadzieję, że na kolejnym zlocie wszystkich będzie więcej: zarówno nowych, jak i "starych" Calibrowiczów. Już teraz zapraszamy.

Po południu część osób odjechała do domów, a część ponownie wybrała się do Morąga na obiad. Tym razem zamawianie z karty było naprawdę wesołe. Ale to już pozostanie tajemnicą DRL-a i Sharka oraz tych, którzy byli razem z nimi, gdyż żaden opis nie zastąpi obecności na zlocie. Kto chce wszystko wiedzieć, niech przyjeżdża. W listopadzie będzie kolejna okazja. Play it again, Sam.

Andres74


powrót do poprzedniej strony

ZDJĘCIE TYGODNIA
Calibra Group zdjęcie tygodnia

NA SZYBKO
Nowe wiadomości
6 ICT Relacja!
Projekty Opla Calibry B?

Forum dyskusyjne
Ogłoszenia drobne
Kącik techniczny
Porozmawiaj o tuningu
Poradnik kupującego


Katalog stron www
HANORD tuning
Tuning.info.pl
Streetracing w Polsce
Calibra Community


ZDJĘCIE MIESIĄCA

Calibra Group zdjęcie miesiaca

ANKIETA
Czy Calibra
dla Ciebie to?

Samochod usportowiony
Piękne coupe GT
Zwykly samochód
Nadaje się tylko
do kasacji

księga gości  ::  zarząd klubu  ::  statystyki  ::  warunki współpracy  ::  kontakt  ::  Design thekingdom.pl