Relacja V zlotu CG w Gołuchowie, 23-25 kwietnia 2004
Zlotem w Gołuchowie nasz klub rozpoczął swój drugi sezon. Było to piąte oficjalne spotkanie Calibra Group, które tym razem odbyło się w
wielkopolskiej miejscowości Gołuchów k/Pleszewa (www.goluchow.pl).
Uczestnikom dopisał humor, w mniejszym stopniu pogoda. Większość osób przejechała ponad 200 km, stawiło się kilkanaście Calibr, ich
właściciele i osoby towarzyszące. W sobotę było nas około 30 osób.
Tradycyjnie dla CG zlot odbył się w ciekawym turystycznie miejscu: zalew gołuchowski, zamek Czartoryskich w parku krajobrazowym rzeki
Czarnej, hodowla żubrów i kamień św. Jadwigi to stałe atrakcje dla wielu Wielkopolan.
Najważniejsi byli jednak uczestnicy: w piątek po południu do Andresa dołączył Luksi z Sylwią (bordowa GTB), a wkrótce potem Misio z Anią
oraz Daro. Po zakwaterowaniu się w domkach, otwarto pierwsze butelki w oczekiwaniu na kolejne osoby. Było już ciemno, gdy pojawiły się
dwie V6: Marki swoim nowym nabytkiem oraz DRL z kolegą. Radość ze spotkania była tym większa, że DRL zdecydował się obchodzić w naszym
gronie swoje urodziny. Raz jeszcze: sto lat! Kolejną niespodzianką był przyjazd Wachacza i Otki, którzy zapowiadali przybycie dopiero
w sobotę. Była wówczas prawie północ, siąpił deszcz, ale wieczór z pewnością był udany. Późno w nocy dotarł do nas cały czas wyczekiwany
Shark z Michałem. Znowu opróżniono kilka butelek, niektórzy poszli spać dopiero przed szóstą rano.
W sobotę zjawiły się kolejne osoby: Amadeusz z rodziną, MN3k z pobliskiego Ostrowa Wlkp., a później w ciągu dnia: Leon z bratem i kolegą,
Dominik z dziewczyną, Olej z Dorotą, Jarek (kolega Daro), Paweł z Kasią (Konin), w niedzielę pojawił się również dawno niewidziany wśród
Calibrowiczów Patera (!!). Przemcio prawie przyjechał, ale jednak go nie było....
Program na ten dzień obejmował: zwiedzanie zamku, spacer do żubrów, a także siedzenie w kafejce, przejazd Calibrami do Pleszewa, pobyt
w kolejnym lokalu, zaglądanie pod maskę (zawsze znajdzie się coś ciekawego). Sobotnie grillowanie również się udało.
Z tego zlotu zapamiętamy na pewno: trąbkę Misia konkurującą dźwiękiem z każdym żubrzym samcem (kogo zbudziła ten wie), panią z recepcji
wybiegającą za ścigającymi się Calibrami (oni mi nie przeszkadzają, chciałam popatrzeć na wyścig), nieruchome żubry (a jednak były
prawdziwe), spacer do kamienia św. Jadwigi (daleko jeszcze?), padający sobie cały czas deszcz oraz panią przewodnik z zamku (nie
dotykamy). No i wiele innych spraw. Dobrze było się spotkać w takim gronie!!!
Gospodarzem zlotu był Andres74 dzielnie wspierany przez Misia (grill, muzyka, etc.).
Z zakładanego "programu" nie odbył się przepływ kajakami i łódkami. Ponieważ następny zlot będzie na Mazurach, z pewnością nadarzy się
okazja, żeby to nadrobić. Serdecznie zapraszamy.
Andres74
|